„Maria pełna łaski”: wspaniale niskie spojrzenie na dramatyczny świat przemytu narkotyków

Jaki Film Można Zobaczyć?
 



„Maria pełna łaski”: wspaniale niskie spojrzenie na dramatyczny świat przemytu narkotyków

autor: Peter Brunette

Catalina Sandino Moreno w scenie z filmu „Maria Full of Grace” Joshuy Marstona.

W centrum Joshua MarstonWciągająca, wielowarstwowa nowa funkcja niezależna, „Maria pełna łaski” (otwarcie w piątek) stoi promienna ikoniczna postać Marii Alvarez, granej przez kolumbijską nowicjuszkę Catalina Sandino Moreno. Maria, cicha, piękna 17-latka mieszkająca w małym miasteczku pod Bogotą, niczym nie przypomina Raphaela Madonny, świadomy rezonans wyraźnie sygnalizowany w tytule filmu. Jako taka, uosabia zarówno niewinną zaświatowość, jak i szczerą zmysłowość, którą mistrz renesansu starał się przekazać swoim postaciom kobiecym.

Choć pogrążona w biedzie, Maria ma niezależnego ducha, którego nie złamie ani nieczuły szef w swojej niskopłatnej pracy (odrywanie cierni z róż przeznaczonych na eksport, zawód pełen symbolicznego znaczenia), ani przez dysfunkcyjną rodzinę, która zależy od niej finansowo. W chwili zasłużonego pique Maria opuszcza fabrykę kwiatów, rzucając kruchą sytuację ekonomiczną rodziny na zawroty głowy. Chcąc pogodzić konfliktowe siły, które doprowadzają ją do rozpaczy, zgadza się zostać „mułem”, jedną z tych ludzkich bestii, które w poszukiwaniu natychmiastowych bogactw i obietnicy lepszego życia, zgadzają się na transport nielegalnych narkotyków do Ameryka w swoich ciałach, w postaci lateksowych peletów lateksowych wielkości kiełbasy pełnej heroiny.

Wszystko było dojrzałe do porażki w tym projekcie filmowym - zwłaszcza nerwowy pomysł amerykańskiego reżysera neofity pracującego z nieprofesjonalnymi aktorami kręcącymi na miejscu w języku hiszpańskim - ale Marston świetnie sobie z tym radzi. Być może najbardziej interesujące jest to, że „Maria Full of Grace” odnosi sukcesy na wielu różnych poziomach jednocześnie. Podobnie jak trajektoria jednej postaci lub fabuły traci na sile, inna zajmuje miejsce szybko i przekonująco. Tak więc film zaczyna się jako skarga w stylu Kena Loacha przeciwko ubóstwu i wyzyskowi, zanim przekształci się w bardziej konwencjonalną (ale udaną) eksplorację zbuntowanej nastoletniej dziewczyny, która stara się zapewnić sobie niezależność w patriarchalnym świecie.

Następnie film staje się porywającym niemal dokumentem o życiu przemytnika narkotyków, dokładnie opisując precyzyjną metodę stosowaną do stworzenia okropnych rzeczy, które należy połknąć (do stu kapsułek na podróż) i upiorny trening, który Maria przechodzi (ćwiczy) najpierw na bardzo dużych winogronach, a następnie na gumowe kiełbaski zanurzone w oliwie z oliwek). Gangster, który przeprowadza „rozmowę o pracę” Marii, w niewielkim stopniu przypomina znane hollywoodzkie archetypy, a jego pozorna łagodność czyni go tym bardziej groźnym. Specyficzna forma presji, jaką wywiera na nią jej rodzina, jest również odświeżająco inna (i oczywiście dokładniej zbadana) niż w przypadku najbardziej leniwych filmów głównego nurtu. Potęga dokumentalna filmu jest dodatkowo wzmacniana przez różne segmenty życia (tańce, rytuały zalotów), którymi jesteśmy traktowani, oraz przez wykorzystanie przez Marstona prawdziwego kolumbijskiego „naprawcę” problemów imigrantów z siedzibą w New Jersey (Orlando Tobon, który był także jednym z producentów filmu), na których reżyser oparł tę kluczową postać. Po drodze zaczynamy dostrzegać ogromną złożoność życia latynoskiego w Ameryce, zwłaszcza nielegalnej odmiany. Pomaga tu również powściągliwe używanie przez reżysera aparatu ręcznego w kluczowych momentach; nadaje przekonującą prawdziwość, nigdy nie stając się fetyszyzmem.

„Maria pełna łaski” ponownie zmienia biegi, aby zapewnić zdrowy ładunek napięcia, gdy zastanawiamy się, czy Maria i jej muły przeżyją lot, przejście przez odprawę celną w Nowym Jorku i brutalnych gangsterów, którzy ich spotkają. Przedstawienie reżysera młodej i nieświadomej (choć zaradnej) kobiety, samotnej w obcym kraju, jest przekonujące. Ostatnia trzecia część filmu koncentruje się na wyborach, które ciężarna Maria musi podjąć w Ameryce, w tym dziwnym nowym kraju, pełnym obietnicy i terroru, w którym utknęła. Tutaj reżyser właściwie przechodzi do bardziej transcendentalnych tematów, nigdy nie rezygnując z bezpośredniości Marii jako prawdziwej, całkowicie żywej istoty ludzkiej. To zadziwiające, jak dobrze ta młoda aktorka wytrzymuje bezlitosne, pełnoetatowe badanie kamery Marstona.

Lubić Stephen Frears„Dirty Pretty Things” „Maria pełna łaski” wydaje się być, między innymi, dreszczowcem i zawsze stara się bawić, a także eksplorować jej tematy i swój centralny charakter. To właśnie ten fakt prawdopodobnie stanowi nagrodę publiczności, na której wygrał Sundance i kudos obsypali go na kilku innych festiwalach. Jednak Marston mądrze również zdecydowała się od czasu do czasu dramatyzować akcję, celowo zaniedbując, na przykład, aby pokazać na początku moment, w którym Maria buntuje się przeciwko swojemu szefowi w zakładzie pakowania kwiatów. Reżyser musiał mieć silną pokusę, by pozwolić nam tu zgrać, ale zamiast tego mądrze postanowił zachować spokój, budując cicho do ważniejszych eksplozji później. Przez cały czas, manipulowany przez twoje Pavlovianskie szkolenie w dziedzinie filmu artystycznego, wiesz, że to wszystko skończy się źle, ale odświeżająco, to wcale nie do końca, a może i jest to klucz do tajemnicy dobrego filmu - osiągnięty sukces.



Najpopularniejsze Artykuły