Recenzja z Cannes: „Wailing” to epicki koreański horror zbyt szalony dla własnego dobra

Jaki Film Można Zobaczyć?
 

Sześć lat po tym, jak Kim Jee-woon zelektryzował publiczność swoim ponurym seryjnym zabójcą, thrillerem „I Saw the Devil”, jeden z jego koreańskich autystów odpowiedział buntowniczo nadprzyrodzonym horrorem, który pyta z impishowym uśmiechem: „Jesteś tego pewien? ? ”Już potwór wrócił do domu, czarujące i rozproszone„ Płacz ”Na Hong-jina to 156 minut szalonych okultystycznych bzdur, które stopniowo zaczynają się mniej przypominać linearną przerażającą historią, niż że rytualnie przywołuje antychrysta. Przebieg będzie się różnił w zależności od tego, czy to dobra rzecz, ale film Na z pewnością będzie gratką dla każdego rozczarowanego, że „Widziałem diabła” nie powinno być traktowane dosłownie.



„Płacz”, tak jak wszystkie filmy o opętaniu przez demony, zaczyna się od fragmentu Biblii. Łk 24:38, a dokładniej: „Dlaczego się martwisz” - zapytał Jezus - i dlaczego w twoich sercach pojawiają się wątpliwości? Spójrz na moje dłonie i stopy. To ja sam. Dotknijcie mnie i zobaczcie - bo duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że ja mam ”. Jezus, ukazując się najbardziej oddanemu ze swej trzody po swoim zmartwychwstaniu, mówi swoim uczniom, że nie halucynują; on jest prawdziwy i on tam jest. To, co ta część pisma świętego ma wspólnego z filmem Na, staje się jasne dopiero na samym końcu, ale jedno jest oczywiste na długo przed tym, zanim tam dotrzemy: Jezusa nigdzie nie można znaleźć.

CZYTAJ WIĘCEJ: Biblia Indiewire Cannes 2016

Rozgrywka w wilgotnym, wiejskim środowisku koreańskim, które natychmiast stanie się znane fanom „Memories of Murder” Bonga Joon-ho zaczyna się wczesnym rankiem pewnego poranka, gdy trzaskający policjant o imieniu Jong-gu (Kwak Do-won) zostaje wezwany na miejsce wielokrotnego zabójstwa. Tego rodzaju przemoc może być rzadkością w sennej wiosce, w której się znajduje, ale nie wystarczy, aby facet taki jak Jong-gu mógł zjeść spokojne śniadanie z żoną i ich młodą córką (Kim Hwan-hee jako Hyo-jin) przed wyruszeniem. Kiedy nasz bohater przybywa na miejsce zbrodni, zastaje zabójcę - męża i ojca ofiar, których został zamordowany - stojących na werandzie swojego domu, jego oczy zachmurzone i skóra pokryta dziwnymi wrzodami.

W ciągu kilku następnych dni w mieście pojawiło się kilka podobnych zabójstw, a wszyscy sprawcy mieli te same objawy. Media obwiniają to wszystko o toksyczne grzyby, a niektórzy miejscowi obwiniają o to Japończyka (Jun Kunimura), który właśnie zaczął żyć w lesie na obrzeżach miasta - z miłością nazywają nowego sąsiada „Japończykiem”, jego kolonialne dziedzictwo kraju wciąż jest świeże w ich umysłach. Oskarżenia zaczynają przenikać do snów Jong-hu. Jego sen nawiedzają wizje obcokrajowca jedzącego zwłoki jelenia i ścigającego go ognistymi czerwonymi oczami. Godziny przebudzenia Jong-hu nie są znacznie lepsze: straszna kobieta o imieniu Moo-myeong (Chun Woo-hee) rzuca kamieniami u swoich stóp i ostrzega przed nieuchronną katastrofą. Kilka dni później u jego córki rozwija się wysypka - wysypka, która przekształca się w napady i okazuje się tak uparta, że ​​Jong-hu jest przekonany, aby zatrudnić księdza szamana (gwiazda „Weterana” Hwanga Jung-min), aby wykonał egzorcyzm. Panuje chaos.

„The Wailing” może pochwalić się wszystkimi założeniami i tropami tradycyjnego horroru, ale nie zgina ich do tych samych, dusznych końców, które określają niedawny wkład Hollywood w ten gatunek. Film nie używa dźwięku do telegrafowania swoich lęków w odległości mili (nie ma żadnych przestraszeń przed skokiem, tutaj … cóż, może jeden), ani nie buduje scen wokół jednego taniego dreszczyku emocji. Wręcz przeciwnie, jest to horror, który został zaprojektowany tak, aby działać na ciebie jak wirus, powoli obezwładniając twoją obronę, aby mógł się odbudować i wyrządzić prawdziwe szkody. Jest tu luka, której brakuje w głównym nurcie amerykańskiego horroru, poczucie, że absolutnie wszystko może się zdarzyć później (i zawsze tak się dzieje).


Ale podczas gdy Na fachowo zapewnia mroźny kręgosłup chwila po chwili, ostatecznie osiadają razem w bzdury. Filmowcy kochają historie o posiadłościach, ponieważ pozwalają im robić, co tylko chcą; nie ma zasad dla tych rzeczy. To niebezpieczna propozycja dla kogoś takiego jak Na, którego włóczęga, szmaciane filmy - szczególnie „Morze Żółte” - mają skłonność do popadania w taką bzdurę, że w końcu tracą z oczu miejsce, w którym zaczęli. Brak dyscypliny nie jest największą wadą Na, to jego marka, a „The Lament” to jego jak dotąd największa piaskownica. Opowiedziana lakoniczną wiejską energią i odrobiną czarnego humoru Na utrzymuje tę opowieść na stałym poziomie przez prawie dwie godziny, po czym zdejmuje pokrywkę z garnka i przekręca tarczę, aż gorąca woda wypłynie we wszystkich kierunkach; nie ma wątpliwości, że ma czas swojego życia.

Nie można zaprzeczyć, że „Zawodzenie” jest bardziej zabawne, gdy gówno trafi w wentylator (co dzieje się podczas niesamowicie ogłuszającej sekwencji, w której film gorączkowo przecina dobro ze złem), ale Na tak bardzo chce dostać deser wieje zaraz po obiedzie. Po raz kolejny nakręcił nieporęczną epopeję, która przeradza się w tak wściekłe szaleństwo, że jej przyjemności odgradzają się od siebie.

Tyle z tego filmu zawieszone jest nad przepaścią między rzeczywistością a nadprzyrodzonością, a tak wiele jego niepewności pochodzi z zabawy tym, jak długo bohaterowie - a co za tym idzie - widzowie - potrafią znaleźć racjonalne wyjaśnienia horroru, który się dzieje do ich wioski. jego opowieść o ludziach, którzy desperacko próbują zrozumieć, jak i dlaczego, dzieją się z nimi te okropne rzeczy. „Płacz”, pomimo wszystkich swoich przerażeń, jest mniej dotknięty terrorem niż rozpaczą. Chińskie postacie, które składają się na koreański tytuł filmu, dosłownie tłumaczą się na „Dźwięk płaczu”, i jest to dokładny sposób na zbliżenie pustki, która nawiedza ten film jak mściwy duch.

Straszna bezradność wiąże się z tym, że diabeł przybywa do miasta i mówi: „dotknij mnie i zobacz”. Ale kiedy ta bezradność zaczyna żyć własnym życiem, Na ślepo biegnie za nim do lasu, porzucając emocjonalny rdzeń filmu wraz z jego wewnętrzna logika. Chociaż ostatnia godzina jest zabawną komedią grozy, pełną ponurych gagów wzroku (np. Wymiotów - dużo wodnistych białych wymiotów) i żałosnych nieporozumień, zaczyna się czuć, że Szatan bawi się jedzeniem. Po dwóch godzinach i 40 minutach pozostawanie przy stolikach lepszego filmu jest niezwykle rozczarowujące. Mimo to, Na ma dość zakończenia, ma mocny morał: źle jest widzieć diabła, ale jest gorzej, gdy diabeł cię widzi.

Klasa: B-

Premiera „Zawodzenia” odbyła się w zeszłym tygodniu na festiwalu filmowym w Cannes. Otwiera się w kinach 3 czerwca.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami z filmów i programów telewizyjnych! Zapisz się na nasz biuletyn o festiwalach tutaj.



Najpopularniejsze Artykuły